piątek, 16 maja 2014

Szydełkowa narzuta - odsłona pierwsza

 
Do tej pory jeszcze nigdy nie publikowałam zdjęć nieskończonej pracy.
Tym razem jednak wzięłam się za tak duży "prodżekt", że choć dziergam systematycznie od stycznia, to jakoś końca nie widać...

Z tych prostokącików, które widać na zdjęciu ma powstać narzuta na łóżko. Łoże małżeńskie - wiadomo, rozmiar narzuty nie może być mniejszy niż XXXL.
Prostokąciki mają bardzo wdzięczny wzór, technika filetowa też bardzo przyjemna. 
Używam włóczki 100% bawełna Camilla w kolorze ecru i szydełka 1,75.
Na rozmiar szydełka zaczęłam psioczyć przy mniej więcej pięćdziesiątym elemencie. Nie wiem, co mnie podkusiło, żeby nie złapać za 3,5 jak Pan Bóg przykazał. 
Teraz już po ptakach.
W międzyczasie chciałam przechrzcić narzutę na obrus, ale mój starszy synek przytomnie stwierdził, że szkoda mojej pracy.
Fakt, patrząc na moje obrusy z dziurami wypalonymi lutownicą, pomazane markerem i poplamione "kepuciem" (czyt. keczupem) chyba miał rację.

Zatem "bujam się" z narzutą. Póki co mam 60 elementów i nie jestem nawet w połowie (raczej gdzieś bliżej 1/4). Do tej pory zużyłam 17 motków włóczki. Staram się nie liczyć, ile warta będzie moja narzuta, gdy ją skończę :))) 

Wzór pochodzi z Sabriny nr 1/2013, ale ze względu na to, że podróżował ze mną tu i tam gdzieś zapodziała się akurat strona z tym schematem. Póki co lecę z pamięci, ale jak przyjdzie do koronki wykańczającej całość, to chyba trzeba będzie improwizować. 
Drogie czytelniczki! Jeżeli któraś dysponuje stroną 22 z tejże gazetki uprzejmie proszę o skan lub opis, jak wykończyć narzutę. Informacja ta będzie jak znalazł za x lat, gdy nadejdzie ta wiekompomna chwila, że narzuta będzie gotowa.


Wszystko, co do tej pory wydziergałam ma jakąś swoją historię, kojarzy mi się z jakimś okresem w życiu, płytą słuchaną w kółko podczas roboty, filmem oglądanym jednym okiem lub książką czytaną w "międzyczasie", gdy środkowy palec lewej ręki musi odpocząć od naciągania nitki.

Ponieważ tę narzutę robię już bez mała pół roku jest ona swoistym patchworkiem wspomnień.
Jeden elemencik pod szkołą Stasia w oczekiwaniu na jego powrót z wycieczki. Jeden elemencik w samochodzie pod bankiem. Jeden podczas filmu o Che...

Książką, która z pewnością będzie mi się kojarzyła z mozolną dłubaniną jest "Miłość Dobrej Kobiety" Alice Munro.


Nie dziwi mnie fakt, że autorka dostała Nagrodę Nobla. Gdybym to ja miała przydzielać te nagrody, przyznałabym jej po pierwszym akapicie.

Osiem opowiadań o kobietach, a ja jestem każdą z nich w takim samym stopniu, co żadną.
Jak głosi recenzja "The Philadelphia Inquirer" 
Munro potrafi stworzyć całą powieść z zaledwie kilku tysięcy słów - to każe się zastanowić, co inni pisarze robią z wszystkimi tymi dodatkowymi stronami.
No właśnie. Co?
Nie przepadam za opowiadaniami, bo często mam wrażenie, że nie wyjaśniają sprawy do końca, urywają opowieść zbyt szybko, nie przedstawiają głębi i złożoności problemu.
Tutaj jest inaczej. 
Fakt, że po przeczytaniu każdego z opowiadań chodziłam z głową w chmurach i próbowałam dociec sensu, morału lub złapać powiązanie kropki na czole bohaterki w ostatniej scenie z plażowaniem na początku historii. 
Muszę przyznać, że jak dla mnie wszystko się zgadza.  
Zamawiam kolejne pozycje tej autorki. 
Zobaczymy, jak czyta się jej powieść :) 
Zapraszam w każdą środę na
link

12 komentarzy:

  1. Twoja narzuta to dzieło sztuki. Już teraz robi wrażenie, cierpliwości życzę i czekam niecierpliwie na efekt końcowy! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Od razu nabrałam motywacji do dziergania tych moich prostokącików. Już mi się po nocach śnią :)

      Usuń
  2. Ślicznie zapowiada się Twoja narzuta :) na pewno jak skończysz będzie się super prezentowała na małżeńskim łożu :) Życzę wytrwałości w dążeniu do celu oby poszło Ci to jak najszybciej :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to to! Wytrwałość! Tego mi trzeba. Rzucałam ją w kąt już kilka razy. Małymi kroczkami... mam nadzieję, ze dojdę do celu. Dzięki za doping :)

      Usuń
  3. Jestem pełna podziwu dla Twojej wytrwałości. Narzuta będzie piękna! Już jest piękna! Kilka razy miałam w ręku Munro, ale za każdym razem odkładałam, bo nie lubię opowiadań. przeczytawszy Twoją opinię, chyba się skuszę. Pozdrawiam. Dana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skuś się, skuś. Moim zdaniem warto. Mężowi bym jej nie poleciła, bo jak dla mnie to taka "babska proza". Facet by nie docenił. Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Świetnie się zapowiada ! Ja niestety często wymiękam przy takich dużych dzierganinach. Ale już postanowiłam ,że na zimę się zabieram za duży pled :) Zyczę Tobie powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też już chciałam ją przechrzcić na obrus... Jak skończę, to będzie to chyba dzieło mojego życia :) Gdy przyjdzie czas na podsumowania będę mogła powiedzieć: "wychowałam dwóch synów i wydziergałam narzutę" :) Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Ta twoja narzuta to będzie bezcenna jak skończysz i będzie przekazywana z pokolenia na pokolenie. Podziwiam twoją wytrwałość.

    Co do Munro to czytałam na razie tylko 1 opowiadanie, ale wywarło na mnie duże wrażenie, niby nic, a zrobiło na mnie ogromne wrażenie.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że przyszłe pokolenia docenią dłubaninę prababci :) A tak na serio, to wycenianie rękodzieła to dla mnie jakaś abstrakcja. Jak dla mnie to wszystko jest bezcenne. Nawet skarpety, czy zwykły szalik. Dlatego nie sprzedaję, tylko rozdaję :)

      Usuń
  6. piękna narzuta powstaje... czekam i zachęcam aby wrzucać zdjęcia z postępami, będziemy dopingować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobry pomysł. Aktualizacja już wkrótce. W ślimaczym tempie, ale do przodu. Doping się przyda! :)))

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...